Brzmi to intrygująco, ale film pod każdym względem jest mocno drugorzędny, o mało oryginalnej fabule (z dydaktycznym przesłaniem), przeciętnej muzyce i sztampowej choreografii, a namalowane w studiu uczelniane "plenery" wyjątkowo rażą sztucznością. Nic dziwnego, że "Droga przez college" popadła w zapomnienie. Najciekawsze (co nie znaczy, że przesadnie ciekawe) jest tu bodaj pierwsze zarejestrowane wystąpienie publiczne Reagana – jako profesora przemawiającego do studentów – i jedna (jedyna w jego karierze aktorskiej?) zaśpiewana przez niego linijka piosenki.